Kiedy moja serdeczna koleżanka-doula Marianna napisała, że wydała książkę i chciałaby wysłać mi egzemplarz do recenzji, od razu wiedziałam, że będę tu pisać same dobre rzeczy! Przedsięwzięcia Marianny jestem gotowa polecać w ciemno, ale oczywiście nie tylko dla porządku, a z ogromną ciekawością i niecierpliwością przeczytałam „Radość rodzenia”.
Jak zdradza podtytuł, książka zawiera głównie rozmowy o ciąży i porodzie z kobietami-matkami. Piętnaście kobiet opowiedziało barwnie i szczegółowo o swoich doświadczeniach związanych z okresem oczekiwania na dziecko i jego przyjścia na świat, a Marianna – z empatią i otwartością wprost lejącą się z kartek książki – wysłuchała, dopytała, a następnie z reporterskim zacięciem opisała. To nie są takie historie, jakie znajdziesz w internecie – zawsze dość krótkie, jednostronne, mocno skupione na samym porodzie. Choć pozytywne opowieści o porodzie są bardzo ważnym składnikiem zmiany postrzegania porodu w kulturze, często istnieje ryzyko odebrania ich jako jednostkowych, wyalienowanych z mainstreamu; jako coś, co się czasem przydarza jakimś bliżej nieokreślonym „szczęściarom”.
Marianna zmierzyła się z tym ryzykiem i zwyciężyła: „Radość rodzenia” pokazuje nam naprawdę zwyczajne kobiety, w jak najlepszym tego słowa znaczeniu. Kobiety, które różni czasami bardzo wiele: od wielkości miejsca zamieszkania, liczby dzieci, aktywności zawodowej, po nastawienie do porodu, próg bólu, relację z partnerem. Ale jedno je łączy: koniec końców doświadczyły DOBREGO PORODU. Dla kilku bohaterek książki był to poród we własnym domu, część urodziła w szpitalu, niejeden z tych porodów zakończył się cesarskim cięciem. Kobiety te rodziły na stojąco, do wody, na stołeczku porodowym, na leżąco. Z mężem, z matką, z doulą, w towarzystwie studentki położnictwa. Jednym słowem: te historie są naprawdę różnorodne. Dzięki temu tak doskonale pokazują, jak wiele dróg może prowadzić do celu – dobrego, pełnego mocy doświadczenia porodu – ale też, że cel ten może być tak różnie formułowany i określany, jak różne są kobiety.
Najbardziej jestem wdzięczna Mariannie za to, że udało jej się w „Radości rodzenia” uchwycić to, co według mnie w przygotowaniu porodu jest zdecydowanie najważniejsze, a jednocześnie najtrudniejsze do przekazania wprost: WAGĘ świadomości, przygotowania głowy i ducha, a nade wszystko – przejęcia odpowiedzialności za swój poród. Najlepiej widać to w historiach kobiet, które urodziły kilkoro dzieci. Nierzadko dopiero za drugim, trzecim, a nawet czwartym razem udało się im dokopać do źródła swojej kobiecej mocy, świadomości, proaktywności i wykorzystać je tak, aby jak najlepiej przygotować się do nadchodzącego porodu. A teraz, dzięki „Radości rodzenia”, nawet – zwłaszcza! – kobiety oczekujące pierwszego dziecka mogą korzystać z ich doświadczeń i nie czekać, aż same będą miały trudne doświadczenia „do poprawy”. Całość świetnie uzupełnia zwięzłe, rzetelne i konkretne wprowadzenie merytoryczne, dotyczące czynników, od których zależy sposób doświadczania porodu przez kobietę.
Bezcenna kobieca mądrość, różnorodność, realność, setki detali, a jednak uniwersalność… Mnóstwo emocji, uśmiech, łzy, empatia, akceptacja. Niezwykła, obezwładniająca SIŁA kobiety, każdej z osobna i nas wszystkich. Ta książka mieści w sobie tak wiele! Prawdziwy skarb dla przyszłych mam i tatów, ale tak naprawdę mądrość z niej płynąca zatacza dużo szersze kręgi. Marianko, dziękuję Ci za tę książkę <3